Co należy wiedzieć o spółce cichej?

Co należy wiedzieć o spółce cichej?

Każdy z nas słyszał o cichym wspólniku. To ktoś, kto oficjalnie w spółce nie występuje. Jego nazwiska nie znajdziesz w krajowym rejestrze sądowym, CEIDG, dokumentach urzędowych czy umowach. Jak nazwa wskazuje, cichy wspólnik pozostaje w ukryciu. Inwestuje w restaurację, wyciąga z niej zyski, ale w stosunku do jej kontrahentów pozostaje całkowicie obcą osobą - nie łączą go z nimi żadne stosunki prawne. Nie oznacza to jednak, że jego współpraca z jawnymi wspólnikami spółki nie musi i nie powinna zostać ściśle uregulowana, wręcz przeciwnie. Aby współpraca w ramach spółki cichej nie zakończyła się głośną awanturą, stosunki między wspólnikami jawnymi i cichymi powinny być szczegółowo uregulowane.

Na czym polega spółka cicha

Zanim przejdę do szczegółów, kilka zdań o tym, co wyróżnia ten rodzaj spółki. Generalna zasada spółki cichej polega na tym, że cichy wspólnik pozostaje cichym inwestorem. To doskonały sposób na pozyskanie dodatkowych środków na rozwój restauracji. Z jednej strony osoba, która dysponuje kapitałem, nie zawsze chce lub może oficjalnie wstąpić do spółki.

Z drugiej strony Ty, jako restaurator, też nie musisz chcieć, aby do Twojej spółki wstępował kolejny wspólnik. Wejście nowego wspólnika to diametralna zmiana. Taka osoba zyskuje prawo do podejmowania, na równi z Tobą, decyzji dotyczących spółki, co z Twojej perspektywy może być niepożądane. Dlatego, jeżeli Wasz interes przemawia za tym, żeby nie rozszerzać grona oficjalnych wspólników, idealnym rozwiązaniem dla Was może być właśnie spółka cicha.

Nie tylko kapitał

Jak wspomniałam, podstawowym celem przystąpienia do spółki cichego wspólnika jest uzyskanie dodatkowego kapitału. Zapewniając wkład, oczekuje on przy tym odpowiedniej gratyfikacji. Oznacza to, że cichy wspólnik partycypuje w wypracowanym zysku. Co do zasady według wniesionych udziałów, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wspólnicy ustanowili inny podział zysków.

Jeżeli chodzi o kapitał, to będą to najczęściej, oczywiście, środki pieniężne. Ale czy w każdym przypadku? Niekoniecznie. Może to być nieruchomość (przykładowo lokal, w którym będzie działała restauracja), ruchomość bądź nawet wartości niepieniężne.

A co z potencjalną stratą? Wspólnik cichy właściwie nie ponosi w tym zakresie żadnego ryzyka. Ewentualne długi pokrywała będzie wyłącznie osoba, na której rzecz zarejestrowana pozostaje działalność restauracji. Jedyną "stratą" cichego wspólnika może być to, że w danym okresie nie osiągnie spodziewanego zysku.

Kapitał, zysk, strata... Co z pracą i zarządzaniem restauracją?

Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wspólnik cichy pracował w spółce, w której sprawuje funkcję takiego rodzaju wspólnika. Może być również pełnomocnikiem czy prokurentem reprezentującym właściciela restauracji w stosunkach zewnętrznych, pomiędzy restauracją a jej klientami czy kontrahentami. Wszystko to zależy od charakteru współpracy pomiędzy oficjalnymi a cichymi wspólnikami i ich wzajemnych ustaleń. Może zdarzyć się tak, że wspólnik cichy praktycznie nie bywa w restauracji, nie interesuje się jej działaniem na co dzień, a jego obecność w działalności sprowadza się do tego, że otrzymuje na swój rachunek bankowy należny mu zysk. Ewentualnie realizuje uprawnienia kontrolne. Nie zdziwię Cię chyba, jeżeli napiszę, że wspólnik cichy może zapewnić sobie uprawnienia kontrolne, szczególnie polegające na przeglądaniu dokumentacji finansowej i księgowej restauracji, co pozwoli mu na sprawdzenie, czy zysk, który otrzymuje, jest w takiej wysokości, w jakiej być powinien.

Niekiedy zdarza się też tak, że wspólnik cichy jest niemal tak samo aktywny w działalności restauracji jak oficjalni wspólnicy. Może w niej pracować na co dzień, ale może też pełnić funkcje typowo menedżerskie, a wręcz właścicielskie. Do jego obowiązków będzie zatem należało zarządzanie personelem czy podpisywanie umów, jeśli tylko otrzyma od oficjalnych wspólników stosowne pełnomocnictwa.

Na podstawie tego, co napisałam, wynika, że nie ma ujednoliconych przepisów ściśle regulujących zasady współpracy pomiędzy wspólnikami oficjalnymi a cichymi. Co więcej, instytucja spółki cichej w ogóle nie jest uregulowana w przepisach prawa. Zasady współpracy pomiędzy wspólnikami cichymi a oficjalnymi, w myśl zasady swobody umów, można kształtować dowolnie, byleby właściwości takiego stosunku nie sprzeciwiały się ustawie ani zasadom współżycia społecznego.

Czy potrzebna jest pisemna umowa?

Teoretycznie nie. O ile wkładu wspólnika cichego nie stanowi nieruchomość (wtedy potrzebna jest forma aktu notarialnego), umowa spółki cichej może być zawarta w dowolnej formie, nawet ustnej, jednak nie oznacza to, że polecam takie rozwiązanie. Trochę mnie już znacie i z pewnością nie zdziwi Was, że i w przypadku spółki cichej rekomenduję jej zawarcie na piśmie. Po pierwsze dlatego, że pisemna umowa pozwala na precyzyjne uregulowanie zasad współpracy między wspólnikami, a jest co najmniej kilka obszarów, w których wspólnicy cisi i oficjalni mogą, a nawet powinni, ustalić pomiędzy sobą szczegółowe zasady współpracy. Po drugie dlatego, co w zasadzie odnosi się do wszelkich umów, że tylko umowa pisemna pozwala w razie sporu udowodnić, jakie zasady współpracy wspólnicy ustalili na samym początku współpracy, ale też i to, jak ewoluowały one w jej trakcie. Po trzecie dlatego, aby choć spróbować, w miarę bezboleśnie, zakończyć współpracę. Tak jak w przypadku innego rodzaju współpracy, tak i w ramach spółki cichej, istnieje ryzyko, że z biegiem czasu napotka ona na spore nieporozumienia, a ostatecznie zakończy funkcjonowanie z hukiem. Ryzyko to jest tym większe, im większe pieniądze wchodzą w grę. Podpisanie już na samym początku współpracy umowy, która przewidywała będzie precyzyjne zasady separacji i ewentualnego rozwodu wspólników, znacząco to ryzyko minimalizuje.

Jednak, ogólnie rzecz ujmując, choć kończę ten artykuł, wspominając o potencjalnym ryzyku nieporozumień pomiędzy wspólnikami, umowa spółki cichej nie ma zbyt wielu wad. Wręcz przeciwnie, w przypadku tej formy współpracy zalety zdają się wyraźnie nad nimi przeważać. Dlatego, kiedy będziesz potrzebował dofinansowania, a na Twojej drodze stanie inwestor gotowy wyłożyć potrzebny kapitał w zamian za partycypację w zysku, warto rozważyć tę opcję współpracy.

Marta Kosecka

adwokat, właścicielka Kancelarii Adwokackiej w Gdyni, autorka bloga przepisnagastronomie.pl