Kwiat elektryczny - porażające doznania smakowe
Roślina ta wzbudza wiele kontrowersji. Szczególnie wśród osób preferujących nieco delikatniejszy smak lub tych, którzy nie mieli jeszcze okazji go spróbować. Kwiat syczuański (Acmella oleracea), znany również jako jeżówka elektryczna, znieczulnik czy też jambu, to roślina jadalna, jedyna w swoim rodzaju. Dlaczego? Gdy jej skosztujesz, poczujesz, jak byś lizał baterie. Piorunujące wrażenia gwarantowane.
Pochodzenie tych jadalnych kwiatów nie jest dokładnie znane, prawdopodobnie wywodzą się z obszarów tropikalnych i subtropikalnych Ameryki Południowej. Występują tylko na określonych obszarach. Gatunkowo należą do rodziny astrowatych. Co ważne, zaliczają się do niej również stokrotki, dalie, nagietki, słoneczniki, rumianek oraz chryzantemy. Mimo to nie mają z nimi wiele wspólnego. A już na pewno nie pod względem walorów smakowych.
Jeżówka elektryczna to fenomen wśród roślin. Oryginalny wygląd, smak i właściwości to niektóre z jej niekwestionowanych zalet. Można powiedzieć, że to nowość na kulinarnej scenie. A przecież, krótko mówiąc, gastronomia kocha nowinki. Zarówno sprzętowe, jak i te związane z nowo odkrytymi produktami spożywczymi. Nie bez przyczyny, gdy po raz pierwszy usłyszałem o kwiecie syczuańskim, od razu się nim zainteresowałem. Roślina jadalna, która powoduje drętwienie i mrowienie podniebienia? To jest to! Widzę spory potencjał tego produktu. Może to nisza dla amatorów wyrazistych smaków?
Możliwość spróbowania kwiatu syczuańskiego to z pewnością nie lada gratka dla miłośników intensywnych doznań. Dla niektórych jego charakterystyczny smak może być nawet zbyt energetyczny. Przygoda z tym kwiatem rozpoczyna się w górnej części języka, gdzie wyczuwalne jest delikatne musowanie. Powoli dociera na boki i środek. Następnie gruczoły ślinowe zaczynają wytwarzać nadmiar śliny, rozprowadzając ją po całej jamie ustnej. Tym sposobem odczuwamy, jak uczucie drętwienia oraz mrowienia policzków rozchodzi się wewnątrz ust. Jednak po upływie minuty, pierwsze wrażenie zostaje zastąpione ciekawością i powoduje pozytywną reakcję, co ostatecznie skutkuje niemałym zaskoczeniem. Po zjedzeniu takiej rośliny, na ustach przez dłuższą chwilę utrzymuje się smak soli oraz delikatnie odczuwalny kwaśny posmak. Na koniec pojawia się uczucie chłodu. To znak, że gdy coś zjesz lub wypijesz, otwarte przestrzenie między kubkami na języku wypełnią się smakiem.
Wszystko dlatego, że liście, korzenie oraz kwiaty zawierają spilantol, czyli związek bioaktywny o działaniu przeciwbólowym i przeciwbakteryjnym. Zatem mają działanie oczyszczające, a także ujędrniające. Tym samym roślina ma zdolność budzenia kubków smakowych. A to w dalszej kolejności przekłada się na odczuwanie i poprawę smaku potraw czy napojów. Choć wcześniej była używana głównie w medycynie tradycyjnej jako środek uśmierzający ból zębów lub gardła, dziś znajduje coraz częstsze zastosowanie. Obecnie, poza szeroko rozumianą branżą beauty, jest doceniana przez wielu szefów kuchni. Największą popularnością cieszą się jej kwiaty. Nie bez przyczyny, zawierają najwięcej spilantolu. Sposobów wykorzystania ich w kuchni jest mnóstwo. Wystarczy odrobinka kulinarnej kreatywności. Można je jeść w całości, dodawać do jedzenia, poddawać obróbce lub traktować jako dodatek do napojów, koktajli i deserów. Co warto zaznaczyć, są zupełnie bezpieczne do spożycia, a przy tym zapewniają niepowtarzalne przeżycia sensualne. A czy nie o to chodzi w nowoczesnej gastronomii?
Podsumowując, sztuka kulinarna wymaga nieustannego śledzenia pojawiających się nowinek. Myślę, że chęć zapewniania gościom ekstremalnych doznań doskonale wpisuje się w ten trend. Czy to kierunek, w którym powinniśmy, jako branża, zmierzać? Szczerze mówiąc, odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna. Jedno jest pewne ? możemy wzbogacać i urozmaicać nasze jedzenie, korzystając z dobrodziejstw roślin o nietypowych właściwościach.
autor: Ernest Jagodziński, współwłaściciel i szef kuchni w Chef?s Table by Ernest Jagodziński w Poznaniu, trener Akademii Bocuse d?Or Poland